piątek, 24 kwietnia 2015

Ciężarna i jej pies w stolicy - REPORTAŻ

Post powinien mieć parę nazw:
Dlaczego nie lubię Warszawy
Jak zbagatelizować ciążę
Jak nie słuchać lekarzy
Jak się rozchorować.

ALE było ciekawię, dlatego chciałabym się z wami tym podzielić.

Wyjazd wypadł nie spodziewanie, Ania - miała szkolenie w nowej pracy i i tak jechała, więc zapytała mnie czy nie chce zwiedzić Wawy, póki szkolenie się nie skończy. Myślałyśmy że ktoś się jeszcze skusi jednak - nikt nie mógł.Szkolenie miało trwać od 11-16 więc 5 godzin wydawało mi się ok.. 2 godziny na spacerek i zwiedzanie , godzinka - 1.5 na coś do jedzenia , a reszta na odpoczynek w parkach.
Dla bezpieczeństwa postanowiłam zabrać ze sobą psa. 
Niby bez sensu - ale ja nie widzę w tym problemu.

Problemem okazało się ... KTÓREGO. Zaczęłam więc wymieniać wady i zalety....Skupiałam się na paru rzeczach.
1.Podejście do nowego miejsca 
2.Waga i wielkość psa ( z małym łatwiej gdzieś wejść, i ewentualnie zabrać na ręce - co notabene w ogóle nie powinnam robić bo moje psy ważą od 15 kg w górę)
3.Stosunek do ludzi obcych, psów.
4. Stosunek do hałasu i dziwnych rzeczy ( np konie ) 
5. Poziom wyszkolenia.


IDEALNYM - rozwiązaniem wydawała się Zoom-Zoom, i właściwie najmądrzejszym....
1. Szybko się aklimatyzuję
2.Jest najmniejsza i najszczuplejsza mogę ją nawet zabrać na kolana a ona nie zmiażdży mi brzucha.
3.Uwielbia ludzi, cmokanie, wołanie.. nie reaguje na nagłe dotknięcia. nie rzuca się na psy bez powodu
4.Nie reaguje na syreny, nie boi się koni, biegnących ludzi, rowerów, deskorolek.
5.Potrafi podstawowe komendy i się nie rozprasza.

LENIWYM rozwiązaniem był Tic Tac.Dlaczego leniwym? Bo jest najposłuszniejszy, nie ciągnie na smyczy. lecz...
1.Wolniej niż Zoom się aklimatyzuje, trzyma się bardzo blisko nogi.
2. Jest większy i najcięższy z całej 3. 
3.Nie podchodzi do obcych cmokany, wołany - czeka na moje pozwolenie. Na psy nie reaguje
4.Jest reakcja na większa na hałasy. Na konie zerowa, na biegnących ludzi gdy upomnę przestaje reagować.
5. Jest najlepiej wyszkolony i mogę go "wyłączyć" w każdym miejscu.

NAJGŁUPSZYM rozwiązaniem był.. Mushu.

1.Aklimatyzacja trwa zazwyczaj u niego... około 2 dni.
2.Jest największy z całej 3.
3. Nie lubi cmokania, wołania przez obcych - źle reaguje na akcenty obcokrajowców.Jest agresywny do innych psów.
4. Nie reaguje na dźwięki (a jeśli już to rzadko i nie jest to jakiś mega szok tylko spojrzenie) drażnią go konie i inne zwierzęta. Na biegnących ludzi, rowery i deskorolki nie reaguje o ile nie są blisko mnie.
5. Potrafi podstawowe komendy - jednak łatwo go rozproszyć.

IDEALNIE - BIORĘ MUSHU. Dlaczego ? Dla socjalizacji.
Poza tym dziś moja 3 rocznica odkąd go adoptuje - wycieczka to był prezent.... tylko nie wiem dla kogo ;P  Dodatkowo z Mushu najbezpieczniej się czuje. 

SPRAWOZDANIE :
Wyjechałyśmy o godzinie 7:10. 
Próbowałam się zdrzemnąć, ale na nic. Mushu oczywiście cała drogę dyszał ( ah zapomiałam że Mushu nie lubi jeździć autem).
Dojechałyśmy o równej 11:00 na miejsce gdzie Ania miała szkolenie, (przy Wilanowie) tam się rozstałyśmy ja poszłam szukać sklepu zoologicznego - bo nie mogłam znaleźć w domu kagańca.
Na Mokotowie znalazłam sklep zoologiczny - zakupiłam nylonowy kaganiec i poszliśmy na autobus żeby jechać na centrum,
Pani z kiosku  nie wiedziała jaki bilet dla psa więc kupiłam Mushowi jeden 20 minutowy bilet a dla siebie bilet na cały dzień ( miałam przecież w planach TYLEEEEE zwiedzić)

Już w autobusie miałam dość.
Jestem w 6 miesiącu ciąży, widać już wyraźnie że jestem w ciąży, jednak nikt nie ustąpił mi miejsca- zamiast tego stałam i trzymałam się barierki do której ledwo sięgałam. W końcu jakaś Pani wysiadła więc usiadłam na jej miejsce.
Chwile później obok mnie siadła pewna Pani która prawie zmiażdżyła mnie i Musha dociskając nas do szyby .

Dwa przystanki dalej wsiadła wycieczka szkolna ..
Boże co za pech..( potem dopiero się zorientowałam że to Warszawa.. jest co zwiedzać - to przecież norma. )
Pech chciał że siedziałam na środku autobusu i dzieci również tam polazły ( na tzw KOŁO).
Jednak moje wyjście z autobusu.. graniczyło z cudem... tu przydałaby się Zoomi która jest mniejsza.
Wszyscy pchali się ja trzymałam Musha krótko jedną ręką a drugą starałam się trzymać brzuch i aparat.
JAKOŚ WYSIADŁAM NA PLACU ZAMKOWYM.
Tam wybraliśmy się spacerkiem na stary rynek, nowy rynek





.. a potem szłam do Ogrodów Krasickiego..

Gdzie... nas nie wpuścili... ( bo pies)
Wkurzona, poczekałam na autobus i pojechałam w kierunku Łazienek.
Droga była lepsza. 
Wysiadłam i kolejne zaskoczenie...
Do Łazienek również nas nie wpuszczono.. Ani do Ogrodu Botanicznego...
Spacerkiem szłam wzdłuż krat łazienek, zła jak nie wiem. 


Problem pojawił się większy gdy chciałam skorzystać z toalety..
Do 3 miejskich toalet nie wpuszczono mnie z psem.
I tak wsiadłam w autobus znowu i pojechałam na plac trzech Krzyży i stamtąd szukałam toalet... (które znalazłam dopiero na starym rynku gdzie nas wpuszczono...)
O tu tabliczka!

Doszłam do wniosku że jestem już zmęczona i chciałabym gdzieś usiąść, coś zjeść i napić się.. więc skierowałam się na nowy rynek.. gdzie było mnie ludzi... 

Jakie było moje zaskoczenie gdy zostałam skwitowana że mają przemiał klientów i na ogródku z psem nie chcą żeby ktoś siedział....
Tak podziękowało mi około 10 barów...

Było już koło godziny 16-stej, Ale Ania nie dawała znaku życia, poza tym zanim by do mnie przyjechała w tych korkach to zdążyłabym zjeść więc skierowałam się na ulice nowy świat gdzie było mnóstwo ludzi ale też i mnóstwo barów.
Przy okazji Mushu widział PKiN
Przed Pałacem, spotkałam Pana z GreenPeacu który usilnie próbował mi wmówić że on zna Musha z poprzedniego wciela ( on był kotem a Mushu Królikiem) i bardzo chciał go pogłaskać. 


Chwilę później Mushu chciał zjeść lwy (posągi) a tamci panowie próbowali powstrzymać się od śmiechu.



Mushu i Ks.Jan Twardowski najlepszymi przyjaciólmi nie zostało. 
Trochę trwało zanim Mushu przestał się na niego rzucać.


Około 16:45 "wpuszczono" nas na ogródek do meksykańskiego baru, byłam już wykończona a nogi wchodziły mi do dupy.. łącznie zrobiłam wczoraj około 20 km na nogach...
Mushu pomimo hałasów i pijanych Duńczyków obok nas również padł.

3 razy szłam z Placu z Palmą na nowy rynek - a nawet dalej bo doszłam do ulicy Freya ? około 3 km. =gdzieś około 10 km..
Spacer z Wilanowa na Mokotów - 2 km.
Spacer z łazienek na ulice Piękną - 2.5 km.
Plus chodzenie  po mieście uliczkami po bokach w poszukiwaniu barów... i na koniec..

Ania skończyła szkolenie o 17:30.. zanim mnie znalazła była... 19:30.
Musiałam iść z Foksala jeszcze na Świętokrzyską, już cała trzęsąca się z zimna i kaszląca ( chociaż cały dzień byłam w szaliku)
Przygotowałam ciuchy na do godziny max 17;00.
I do 19:00 było mi ciepło później już było źle.

PODSUMOWUJĄC....
- Kaszle i boli mnie gardło. Syrop z cebuli już się sączy.
- Mushu śpi do tej pory I UWAGA SPAŁ TEŻ W AUCIE.
- Jestem zadowolona z zachowania Mushu.. stracił panowanie nad sobą tylko 3 razy( gdzie ja prawie z 10).. 2 razy na psy i raz na Księdza Twardowskiego. ( Lwy były delikatnym szczekiem i warczeniem).
-Zwiedziłam Warszawę....i dalej jej nie lubię :P 
- Więcej z brzuchem i psem do Wawy nie jadę ;)
PLUS WAWY - W AUTOBUSIE NIE TRZEBA PŁACIĆ ZA PSA ;) 


A teraz idę się kurować....

A jak wam się podoba nowa szata graficzna? ;) 







18 komentarzy:

  1. Nazwałabym ten post "pies w wielkim mieście". No tak, z drugą osobą byłoby łatwiej przynajmniej w kwestii toalety ;).
    P.S.
    Zdjęcia jak zwykle cudowne
    całuski
    ~ciocia Nika

    OdpowiedzUsuń
  2. Na gardlo polecam argentin T, tez mnie aktualnie boli ( klimatyzacja w aucie), koszt 17 zl, moga go stosowac kobiety w ciazy. Spray, raczej mdly, ale lepszy niz cenula ;).
    Warszawy tez nie lubie, podziwiam Cie ze dalas rade i to jeszcze z pieskiem. Grafika i fotki urocze:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no syrop z cebuli przed chwilą wziełam dwie łyzki.. chwile później wylądowałam w tolaecie.. wszystko zwrociłam.. :( nie miałam problemu z piciem go wczesniej...

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. samej sobie cieżko było robić zdjęcia. a obcje osobie bałabym się dać lustrzankę.

      Usuń
  4. Grafika piękna, model przeuroczy (zwłaszcza przed Pałacem), szkoda że wycieczka z pewnymi utrudnieniami.
    Na gardło można też wziąć Tantum Verde ale w tabletkach. Trzymaj się cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, dostaliśmy od lekarza stodal w syropie i prenalen do ssania. oby pomogło. bo syrop z cebuli zwróciłam ;/

      Usuń
  5. Bardzo nie lubię takiej dyskryminacji. czasem się zastanawiam czy kobiety w ciąży mają wgl jakieś prawa. Bo najczęściej tego nie widzę. Niedługo mam kolejne badanie krwi, już ostatnie przede mną. Zacznie mii się 9 miesiąc. I jestem bardzo ciekawa czy chociaż teraz będzie mi przysługiwało pierszeństwo. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak nie zawalczysz o nie to podejrzewam.. ze lipa.

      Usuń
  6. Także mieliśmy psa był wspaniały, ale zachorował i musieliśmy uspic, nie było ratunku męczył się, od tamtej pory nie chcemy wiecej psa , za bardzo to przeżyliśmy a szczególnie ja. Piękny pies :) http://soundlymalinkaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem - sama przeżyłam już smierć 2 moich psów - jeden ciężko zachorował w wieku 5 lat - drugiej nie udało sie wyjść z ciężkiej operacji (15 lat). Natomiast wiem że gdyby nie moje psy ciężko by mi nadal było - ale nie pozwalają mi o tym myśleć :) ciągle coś się dzieje - żyjemy chwilą trzeba korzystać :)

      Usuń
  7. Śliczny piesek. Czasem to ja nie wiem dla kogo są te regulaminy i zakazy..

    A szata graficzna cudna. Sama zrobiłaś nagłówek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagłówek zamówiłam :) Ja talentu nie posiadam hehehe

      Cóż zakazy i regulaminy są potrzebne - czasami są po prostu absurdalne - jednak no rozumiem że niektóre parki są naprawdę tak cenne że gówienko znaleźć się tam nie może ;) nawet jeśli obiecujemy posprzątać to i tak dzieje się jak dzieje.

      Usuń
    2. A gdzie, jeśli mogę spytać?

      Usuń
  8. ojj powiem Ci że ja chyba wolałabym łazić po stolicy sama, jak czytam o tych wszystkich niedogodnościach.... no ale fotorelacja z podróży piękna! Zdrówka życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja już też - wcześniej czytałam storne - Pies w Warszawie - i wydawało mi się że jednak nas powpuszczają - niestety Mushu ma chyba na pysku napisane 'zjem cie"

      Usuń
  9. Ja również uwielbiam psy. Mamy nawet dwa w domu (owczarek niemiecki i ratlerek)

    Twój pies pięknie pozuję i taki jest grzeczny na tych zdjęciach-super!
    Pozdrawiam;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam takie połączenia?
      I są przyjaciółmi dobrymi ?
      Przypomina mi się tekst Jeffa Dunhama - brzuchomówcy ( ten ktory ma Ahmeda) który mowil o swoim psach.. - ma w domu goldena retriviera i chichuahua - i zaprzyjaźnili się więc ten skomentował "Niewiem jak można zaprzyjaźnić się z czymś wielkości swojej kupy"
      :D

      Usuń