czwartek, 24 stycznia 2019

Areszt domowy - czyli chorujemy

Tak jak zauważyli w większości rodzice przedszkolaków którzy świeżo zaczęli przedszkole

Wszyscy mamy przerypane.......

I tak od ponad tygodnia siedzimy w domu , na zmianę bawiąc się w kowboja , układając po raz pierdyliard puzzle, klocki - przechodząc do rozganiania szczeniaka który dalej szuka swojej rodzinki

Konrad już prawie godzi się z faktem że zostaniemy z 4 psami , ale ja nigdy się z tym nie pogodzę więc.... szukamy! 

Auta, bajki, babcia, kolorowanki , czytanki - wszystko przerobione.

Człowiek zastanawia się później co było gorsze(- oczywiście w trakcie choroby!)  , czy że zdrowieje - bo rozpiera go energia, czy jednak jak miał gorączkę bo spał :o  ( zła matka, bardzo zła) .

Na szczęście lub nie szczęście bo nie życzę każdemu dziecku choroby , Tymek nie jest w tym sam, a i ja nie jestem w tym sama bo wszystko przechodzimy etap zatykania uszu i wpatrywania się w ścianę gdy dzieci tak robią po tygodniu nie obecności w przedszkolu.

Dzisiaj na kontroli mamy zielone światło na przedszkole !

(w tle słyszymy teraz... : ALLELUJA... ALLELUJA, ALLELUJA, ALLELUJA ! ) 

Więc wracamy do życia , i do notek chyba znowu po raz kolejny , bo zaczynam mieć więcej czasu ze względu na 31 tc który mam , i mniejszy nawał pracy ;)

W następnej notce zrobię aktualizacje torby do szpitala dla ciężarnych :  ostatnia taka notka była ponad 3 lata temu gdy czekałam na rozwiązanie z Tymkiem :)

Teraz mam porównanie i torba jest zdecydowanie mniejsza! ;)


No dobra, a tak co do choroby : to wasze przetrwanie na choroby dzieci ?  :) 
Dajecie się zwariować czy nie? :) 



zdjęcie ze strony mjakmama24.pl 




niedziela, 16 września 2018

Ciąża, Ciążą... ale za 20 dni ślub....

 Jeszcze rok temu planowaliśmy wszystko inaczej....
Ślub w zimę, na ponad 100 osób ... hotel - 2 dniowe wesele....

W listopadzie stwierdziliśmy że po co tyle czekać - ślub przyśpieszyliśmy o 3 miesiące .
I ostatecznie mamy 59 gości z dziećmi :)

No i mamy.. 6.10.2018 - zbliża się już do tego stopnia że czuje go na karku .
Właściwie, jesteśmy przygotowani ... Mamy wszystko ( oprócz mojej sukienki oczywiście - dalej nie wiem jak będzie wyglądać ) .

Ale chyba już się tym nie przejmuje dopóki jej nie przymierze .

Co będzie to będzie, najwyżej pójdę w śmietankowym worku na kartofle.

Konrad już cały ubrany , podziękowania ogarnięte - pozostała nam kwestia planu dla gości, menu do wydruku ...
Kwiaty do kościoła są "zaklepane" . Akcesoria kupione i zamówione.
Teraz tylko czekamy.....

I w sumie wolałabym żeby już było po.
Ileż można czekać? :P

Wy też nie mogliście się doczekać swojego ślubu? czy raczej byliście przerażeni że to już? :o