Tak jest.
Wróciliśmy - 2 miesiące przerwy były nie bez powodu, ale od początku .
Ostatni post był na koniec lipca, parę dni do miesiąca rozwiązania , w sierpniu chodziłam już na nerwach - był gorący ja byłam cała spuchnięta, dziękowałam sobie w duchu że sesje zrobiłam wcześniej bo na koniec wyglądałam tragicznie i czułam się jeszcze gorzej.
Do szpitala trafiłam przed północą 18-tego sierpnia, ze skurczami przedporodowymi. Podłączono mnie pod KTG - skurcze co 2 minuty po 30-45 sekund każdy - decyzja że zostajemy bo się zaczyna.
Byłam bardziej podekscytowana niż wystraszona.
Po 30 minutach KTG , zbadał mnie lekarz i tu było załamanie.
Zero rozwarcia, szyjka zamknięta, długa i twarda, mimo to lekarz kazał nas zostawić bo termin za 4 dni.
Następnego dnia wszystko się uspokoiło.Dostałam rycynę i test OTC - nic.
Przez kolejne dni co 2 dzień to samo - rycyna to była moja zmora, nienawidziłam jej, bolało jak cholera a wcale nie pomagało ( tak olejek rycynowy, nie oksytocyna, mój żołądek nie mógł tego wytrzymać).
W końcu po 4 dniach zerowej akcji, kilometrach schodów i spacerów dookoła szpitala dziennie - podjęto decyzje o próbie wywołania.
Odetchnęłam z ulgą.
Co prawda mój synek nie urodził się w moim wymarzonym dniu, ale w końcu może coś zdziałają.
Byłam gotowa na wszystko byle tylko urodzić, oksytocyna, masaże, globulki, baloniki - chciałam znieść wszystko byle tylko mieć w rękach mojego syna.
O 9 rano podłączono mi kroplówkę. Czekałam, bóle pojawiły się już 20 minut po podłączeniu.
Były silne i długie.
Po godzinie zaczekam już chodzić.
Bóle były coraz silniejszy.
A potem nagle zaczęły maleć, zrobiono nam badanie, niestety szyjka dalej stała w miejscu rozwarcie ruszyło się na opuszek.
O ZMORO!
Ja i M, mieliśmy dość - chciało mi się płakać, czułam słabe ruchy i wtedy stało się to.
KTG zaczęło pikać tętno Tymka zaczęło spadać.M został wyproszony a nade mną zlecieli się lekarze, podłączono mnie pod tlen, zaczęłam oddychać jak uczyła mnie położna na spotkaniach przed porodowych ( PANI DOROTKO JESZCZE RAZ DZIĘKUJE).
Tętno wróciło.
Szybka konsultacja lekarzy -"Nie robimy cięcia Pani Aneto, możliwe że się źle ułożył, proszę wrócić na patologię ciąży, jutro powtórzymy oksytocynę i zobaczymy co się będzie działo"
Załamana, i przerażona oczekiwałam z zegarkiem w ręku przez następne 24 h na położną z detektorem tętna aby usłyszeć prawidłowe tętno.
Liczyłam ruchy i modliłam się (na szukałam się wszystkich patronów kobiet w ciąży i noworodków) :D
cdn....
Ale już masz malucha z sobą! <3 Cudownie, chętnie poczytam o Waszych perypetiach. Myślałam, że zajście w ciążę, to takie hop siup, a nam wciąż się nie udaje.
OdpowiedzUsuńWiem ze czasami ciezko, ale znam takie pary ktore staralyh sie i w koncu nawet po latach sie udalo, wiec probujcie a jak nie to zawsze sa specjalisci niema co sie krepowac, lepiej isc jak najszybciej poznac problem :)
UsuńWspółczuję takiego przeżycia (spadające tętno dziecka), nigdy nie chciałabym czegoś takiego przeżyć! PS. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award, pytania są dostępne na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie, Panna O ❤
www.zielonookamama.blogspot.com
dzieki za nominacje
UsuńOjej trzymasz w napieciu!!! Ciesze sie ze wrocilas, czekam na reszte historii. No i ogromne gratulacje!! :)
OdpowiedzUsuńpojutrze mysle ze wstawie :D
UsuńOjej, ale przeżycia. Ale najważniejsze, że maluch jest już na tym świecie. Trzymam kciuki żeby od tej pory wszystko już było ok. I oczywiście gratuluje :)
OdpowiedzUsuńdziekujemy :)
UsuńJa się właśnie obawiam najbardziej tego o czym piszesz - że można sobie planować, a los i tak postanowi nam zagrać na nosie.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji: Nominowałam Cię u siebie na blogu do "Liebster Blog Award 2015". Zapraszam do zabawy, pytania znajdziesz na moim blogu: http://sercamamdwa.blogspot.com/2015/10/zabawy-ciag-dalszy.html
taaaakkk, te plahy w ciazy..wiekszosc szlag trafil haha
UsuńNominowałam Cię u siebie na blogu do "Liebster Blog Award 2015". Zapraszam do zabawy, pytania znajdziesz na moim blogu: http://zaplanowanamama.blogspot.com/2015/10/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńdzieki :)
UsuńPrzeżycia rodem z horroru lub złego snu. Współczuję ! na szczęście wszystko jest w porządku :) dużo zdrówka dla Ciebie i pociechy :)
OdpowiedzUsuńWitam. Nominowałam Cię u siebie na blogu do "Liebster Blog Award 2015". Zapraszam do zabawy. Pytania znajdziesz na moim blogu - http://budujemy-gniazdo.blogspot.ie/. :)
OdpowiedzUsuńWróciłaś! A już się martwiłam.
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak u mnie po dwóch dniach nie było postępu...