Kolejne dwa dni leciały cholernie wolno, w piątek miałam kolejną prowokacje która nic nie wykazała, ordynator stwierdził dzień przerwy i w niedziele 3 ostatnia prowokacja.
W tym czasie wykonywałam telefony, pytałam czy mam zmienić szpital, nie wiedziałam co ja mam już począć.Nic nie zapowiadało się na poród, młody nie fatygował się do wyjścia. Miałam zero skurczy a byłam już tydzień po terminie
Wiem, niektóre dzieci rodzą się po 2 tygodniach ale po ostatniej akcji z tętnem byłam przerażona.
Praktycznie całą sobotę nie jadłam i nie spałam.
O 8:40 w niedziele, poszłam na porodówkę praktycznie nie spakowana (po co?)
Położono mnie do sali rodzinnej, i zmieniono 3 razy wenflon bo niestety moje żyły już po 1.5 tygodniu ciągłych kroplówek odmawiały posłuszeństwa.
Położyłam się na łóżku, wykonałam szybki telefon do Michała że już leżę
-Taaa, ja w łóżku też, wpadnę gdzieś koło 12stej.
Odpaliłam fb na telefonie
Zaczęły się mocne skurcze, nawet się nimi nie przejęłam, jedynie co oczekiwałam na ruchy.
Słyszałam jak położne poszły na kawę.
Skurcz około 1.5 minutowy, spojrzałam na ktg Tętno 260
Po chwili do mnie dotarło
TĘTNO 260?! CO Z TYM KTG?!
I naglę zaczęło gwałtownie spadać.....
160
150
140
130
120
110
100
90
zaczęło pikać, nikt nie przychodzi
80
70
dalej nikogo niema, zaczęłam świrować
68
64
60
-SIOSTRO!!!!!!!!!!!!!!
Na moje wołanie nikt nie przyleciał
-SIOSTRO KURWA PULSSS!!!!!!SIOSTROOO!!!!!!HALOOO!!!
Następne 10 minut działo się wszystko
Tlen, odpięcie kroplówki,płacz, oddychanie, anestezjolog, telefon do Michała ( Michał zjawił się w 5 minut - do szpitala mamy 15scie ) cewnik, znieczulenie, ekg, tlen, cięcie, wyjęli go - okazało się że nie urodziłabym naturalnie bo mały wsadził głowę w biodro, lekarz żeby go wyjąć musiał się na mnie położyć, ale już jest poza moim brzuchem tyle że...
Mały nie płaczę.
Lekarze dalej swoje
A on nie płaczę
-Co się dzieje?Dlaczego on nie płacze?
-Spokojnie, tak się zdarza
-co się zdarza?!
Nagle kaszel, i wypluwanie wody, i płacz.
Słyszę go.. słyszę mojego synka.
_____________________
To co wam opowiadam nie jest przesadzone, tak to wyglądało z mojej strony, wiem że są gorszę sytuacje, ale każda z nas, każda matka swoje przeżyła.
Tymoteusz Maksymilian urodził się o 9:10 30.08.2015 z 9 punktami ( był zadławiony wodami i siny)
Gdy go zobaczyłam odetchnęłam z ulgą, nie wiedziałam co dalej czeka mnie- bo z młodym wsio ok.
cdn :D
Mogłam tego teraz nie czytać... Wyobrażam sobie co musiałaś czuć w tamtych chwilach i strasznie współczuję :-( Staram się sobie nie wkręcać za bardzo ale takich komplikacji boję się najbardziej... Aż strach co napiszesz w części 3ciej :-/
OdpowiedzUsuńNie myśl o tym, pomyśl że bedzie dobrze :) ja jestem teraz 9 tygoidni po porodzie, i zobvaczcie pisze do was jest ok :)
UsuńWspółczuję takich komplikacji. Nie wyobrażam sobie co wtedy czułaś. I chyba wolę o tym nie myśleć bo zaczynam się obawiać jak to ze mną będzie a do porodu tuż tuż...
OdpowiedzUsuńnie wkrecaj sobie! top najgorsze, wypadki takie jak moje podejrzewam ze zdarzjaa sie czesto, ale weiekszosc porpodow jest cudowna wspaniala, a uyrodzenie dziecka tlyko przypomina nam jak warto bylo przecierpiec!
UsuńI oczywiście czekam z niecierpliwością na część trzecią. :)
OdpowiedzUsuńphehe czekajcie czekajcie ;p
Usuńprzeżyłam to samo. tak wylgadał mój drugi poród. ratowali i dziecko i mnie. trauma została na całe życie
OdpowiedzUsuńja zapominam co sie stalo, i zniecpierliwoscia czekam az termin czekaniua na druga ciaze minie ;p
Usuńmimo ze prawdopodobnie znowu bedzie ciecie, mam nadzieje ze drugie juz bedzie ok , bede przygotowana na taka koniecznosc
UsuńStraszne. Nie potrafię sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. Współczuję! Ale dobrze, że już wszystko ok :) I czytając Twoje odpowiedzi na komentarze naprawdę Cię podziwiam za optymizm :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie, Panna O ♥
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Usuńchetnie wpadne na wazego bloga, jak mam nie byc optymistyczna ? Moj syn jest zdrowy i silny:) to najwazniejsze! :)
UsuńU mnie było podobnie. Mało brakowało a straciłabym moje największe szczęście. ..
OdpowiedzUsuńMiałam ciarki jak to czytałam. Przeraża mnie polska służba zdrowia. PRZERAŻAJĄCE :(
OdpowiedzUsuńByłam przerażona samą myślą o CC, a u Ciebie jeszcze taki przebieg... jejku. Najważniejsze, że już za Wami.
OdpowiedzUsuń